17 lipca 2013

Rozdział 1


Spohy


Cała historia zaczyna się pewnej nocy, ciemnej nocy...
Szłam ciemną ulicą niedaleko różnych pabów czy hucznych dyskotek.Nie czułam się komfortowo. Mijali mnie podpici lub całkiem nie trzeźwi ludzie. Od czasu do czasu mijałam również tych,którzy dopiero podążali na jedną z hucznych zabaw. Nerwowo rozglądałam się na boki czując czyjś przeszywający wzrok na sobie.
Jednak kiedy się odwróciłam z maną nikogo nie było. Weszłam do parku. Latarnie nie dawały nikłe światło. W pewnym momencie poczułam czyjś ciepły oddech na karku i ucisk w nadgarstku. Osoba stojąca za mną pociągnęła mnie gwałtownie za sobą i przytwierdziła do drzewa.Nie widziałam dokładnie jego twarzy, lecz nie dało się pominąć charakterystycznego tatuażu znajdującego się na jego szyi.Chłopak znajdował przyjemność w przyciskaniu mnie do swojego torsu.
-Przestań- próbowałam się wyrwać z jego uścisku niestety na marne.
Przez co poczułam nie miłą wibrację wywołaną przez jego śmiech. Pochylił się do mojego ucha.
-Nie bądź taka nie dostępna. Trochę się zabawimy.- zaczęłam krzyczeć i piszczeć, żeby ktoś przyszedł mi z pomocą. Łzy spływały mi po policzkach a strach paraliżował moje ciało. Agresywnie złapał mnie za przedramiona.
-Śmiało mogę powiedzieć, że będziesz dla mnie nie małym wyzwaniem.- Chłopak powoli zaczynał wkładać ręce pod moją koszulkę, kiedy coś, znaczy ktoś gwałtownie szarpnął go za ramię, przez co chłopak wylądował no kostce brukowej . Widziałam jak  powoli podnosi się z ziemi. Dostał parę razy od mojego "wybawcy"i odszedł. Z przerażeniem w patrzyłam na chłopaka, który do mnie. Był zdecydowanie wyższy ode mnie. Ja  w stosunku do niego wyglądałam jak krasnal mała sięgająca mu zaledwie do ramienia i szczupła, a on muskularny. Spojrzałam w jego oczach były ciemne a zaciśnięta mocno szczęka mówiła o złości chłopaka. Mocniej naparłam na drzewo, kiedy jeszcze bardziej zbliżył się do mnie. Wyciągnął dłoń w moim kierunku. Jeszcze bardziej przestraszona spojrzałam na chłopaka. Niepewnie chwyciłam jego i podeszłam. Z oczu cały czas kapały mi łzy, mulat otarł je swoim kciukiem.
-Nic ci się nie stało?- spojrzał w moje załzawione oczy. Czerń z jego tęczówek jakby zniknęła, rozpadła się, lecz to i tak nic nie dało jak na tą chwilę, ponieważ cały czas i tak trzęsłam się ze strachu.
-Nie.- odpowiedziałam niepewnie i spuściłam głowę lekko przygryzając przy tym wargę.
-Jak masz na imię?- zapytał cały czas lustrując mnie wzrokiem.
-Sophy, lecz przyjaciele mówią po prostu So.- spojrzałam na niego i starałam się uśmiechnąć, lecz za pewne na moich ustach powstał tylko jakiś niewyraźny grymas.
-Więc So ja jestem Zayn. A można wiedzieć gdzie tak gnałaś?
-Przed siebie- odpowiedziałam lekko zażenowana
-Nie musisz wracać do domu? Chodź odprowadzę cię- chwycił mój nadgarstek, lecz szybko mu go wyrwałam.
-Nie chce tam wracać.
-Hmm co i co mam z tobą zrobić?
-Iść dalej i nie przejmować się- tęczówki chłopaka pociemniały a szczęka się zacisnęła.
-Nie gadaj bzdur chodź - mocno chwycił mnie za rękę i ciągnął za sobą. Bałam się tych jego napadów gniewu. Ba... Byłam wręcz przerażona. Przez chwilę wydawał się nawet miły, lecz jego ciemna strona znów dała o sobie znać. Szłam za nim próbując wyrwać nadgarstek z jego dłoni.
-Au - powiedziałam, gdy jeszcze powiększył moc z jaką napierał na moją rękę. Spojrzał na mnie jakby przepraszającym wzrokiem.
Doszliśmy do jakiejś starej kamienicy. Zayn otworzył drzwi i przepuścił mnie jako pierwszą.Następnie pokierował mnie na drugie piętro, gdzie znajdowało się jego mieszkanie. Z tylnej kieszeni  swoich dżinsów wyciągnął pęk kluczy i włożył do zamka.  Kidy usłyszeliśmy charakterystyczny szczęk chłopak nacisnął na klamkę i gestem dłoni zaprosił mnie do jeszcze ciemnego mieszkania.Wszedł zaraz za mną zapalił światło i odwiesił swoją bluzę na haczyk. Błądziłam wzrokiem po salonie, który trzeba było przyznać był urządzony ze smakiem. Powoli podeszłam i usiadłam na kanapie. Podkuliłam nogi, oplotłam rękami, następie  oparłam na niech głowę. Brązowooki przysiadł na przeciwko mnie jak mniemam na stoliku do kawy i przyglądał mi się z zaciekawieniem.
-Ile masz lat?
-18 a ty?
-20. A można wiedzieć dlaczego nie chciałaś wrócić do domu?
-Nie chcę o tym gadać- mocniej podkuliłam nogi i przyparłam do klatki piersiowej. Oczy chłopaka po raz kolejny dzisiejszego dnia gwałtownie pociemniały. Mimo iż dopiero co go poznałam zdecydowanie boje się tej jego ciemnej strony innymi słowy przeraża mnie.
-Biją cię tam czy co powiedz- wysyczał wręcz przez mocno zaciśnięte zęby.
-A dlaczego o to pytasz. Nie znam cię a ty mnie również nie powinno cię to interesować.- spojrzał w dół na swoje złączone palce jakby chciał się uspokoić. Czy to tak trudno zrozumieć, że nie chce mówić nieznajomej osobie o swoich problemach. Już i tak popełniłam błąd przychodząc tutaj. Chwilę ciszy przerwał gwałtowny ruch chłopaka.Wstał.
-Do cholery bo się o ciebie martwię- ryknął. Zaczęłam trzęś się ze strachu i schowałam głowę pomiędzy moje kolana. Kiedy poczułam ramię oplatające mnie i przyciągające do siebie gwałtownie się poruszyła.
-Cii.. Nie chciałem cię wystraszyć.- powiedział opiekuńczo. Kurcze ale ma wahania nastroju. Na początku delikatnie wtuliłam się w jego umięśniony tors, aby po chwili przylec do niego całym ciałem i objąć go moimi rękami. Wtuliłam się w niego, a on głaskał mnie po plecach. Dało się wyczuć perfumy pomieszane z dymem papierosowym. Powoli się wyprostowałam i z delikatnym uśmiechem na twarzy spojrzałam na multa.
-Dziękuję- bąknęłam i znów przyległam do jego piersi.
-Za co?- zapytał lekko zdziwiony.
-Za to co zrobiłeś w parku. - poczułam jak jego mięśnie się spinają a cała sylwetka się prostuje.
-Nie ma za co, każdy by tak postąpił na moim miejscu.
-Zayn?
-Tak?
-Mogła bym poprosić o coś do picia?- zapytałam niepewnie.
-Pewnie, przepraszam, że ci sam nie zaproponowałem ale ughh.. głupek ze mnie.
-Nie prawda jesteś całkiem fajny.
-Tak myślisz- zapytał z lekki uśmieszkiem prowadząc mnie do kuchni.
-Tak sądzę.- Chłopak jednym zgrabnym ruchem usadowił mnie na jednym z blatów stojących w tym pomieszczeniu a sam zajął się nalewaniem soku do szklanek. Wręczył mi jedną z nich i się uśmiechnął.
-Chcesz coś do jedzenia?
-Nie. - odpowiedziałam. W tej chwili nie wyglądał na chłopaka z przed kilku chwil. Wręcz przeciwnie wyglądał na strasznie przystojnego chłopaka. W końcu co tu dużo mówić taki był.
Po kilku minutach wróciliśmy do poprzedniego miejsca naszego spoczynku. Mój towarzysz włączył telewizor i spoczął obok mnie. Podczas oglądania filmu na jednym z kanałów oczy same odmawiały mi posłuszeństwa i  się zamykały. Usilnie z tym walczyłam. Jednak niepewnie położyłam się na kolanach Zayna wywołując przy tym jak mi się wydaje delikatny chichot. Walczyłam jeszcze przez kilka minut sama ze swoimi powiekami, kiedy się poddałam się, przez co powieki bezwładnie opadły. Delikatnie poprawiłam moją pozycje na kolanach brązowookiego i zamarłam w bezruchu. Jeszcze przed odpłynięciem w krainę beztroskich snów i nic nie robienia usłyszałam.
-I co ja mam teraz z tobą zrobić?



Uff.. Mam nadzieję, że znajdę jakichś wielbicieli
i ktoś wo gule będzie to czytał..
Nie jest to mój pierwszy blog wiec mam nadzieję,
że się sprawdzę..